poniedziałek, 26 września 2011

Operacja

Ta fotka tak średnio w deseń pasuje, ale niech już zostanie


Hmm... operacja wypadła jako wpis trzynasty, ciekawe.

Zabieg trwał około 30 minut ale z tego cięcia, koagulacji i szycia było może ze 20 minut.

Najpierw cały mój penis został zdezynfekowany, również przy możliwie jak najbardziej ściągniętym napletku. Do przyjemnych to nie należało.
Po tej czynności doktor ostrzyknął prącie w 3 miejscach lidokainą. Ukłucia w miarę delikatne, nic wielkiego. Najgorsze pierwsze. Nadal bolało, więc powtórzył jeszcze w dwóch miejscach, niezbyt duże dawki wnioskując z tego, że bardzo szybko poszło. Wszystko było znieczulone poza czubkiem penisa – tutaj więc kolejne ukłucie i spora dawka lidokainy. I już było o.k.

Zaczął się sam zabieg. Czułem lekkie pociągania, nic nie bolało. Najbardziej zaskakujący dla mnie było zupełny brak odczuć w czasie koagulacji. Lekarz łapie miedzy dwa ramiona narzędzia kawałek skóry lub tkanki, które chce przeciąć termicznie i tego dokonuje. Ja tego w ogóle nie czułem. Słyszałem tylko dźwięk koagulatora i unoszacy się w powietrzu 'zapaszek'. 
A zawsze, stojąc po drugiej stronie wydawało mi się, że to musi co najmniej trochę boleć, albo powodować u operowanego jakieś dziwne odczucia. A tutaj kompletnie nic.

Po kilku minutach doktor Cerski stwierdził, że "będzie można oszczędzić skórę". Zdałem się na jego opinię. Plastyka napletka więc i wydłużenie wędzidełka. To była według mnie najlepsza z opcji. Nie będę świecił 'gołym' penisem jak gwiazdy porno – niech tak będzie. Co prawda innych opcji mi nie przedstawiono i to było nie w porządku ze strony lekarza. Ale postąpił zgodnie z zaleceniami najbardziej poczytnych książek chirurgicznych: W zależności od stopnia zwężenia napletka zalecane jest nacięcie grzbietowe obu blaszek napletka i wykonanie jego plastyki. W zaawansowanych przypadkach może zajść konieczność obrzezania.

Zabieg dobiegał końca i zaczynałem czuć zakladanie ostatnich szwóch. Takie silniejsze pociągnięcia. Pod sam koniec Cerski stwierdził jednak, że trzeba poprawić coś jeszcze przy wędzidełku. To bolało, sięgał głęboko, założył 2 podwiązki. Ale wytrzymałem, bo w gruncie rzeczy takie straszne to nie było.

Operacja została skończona. Zostałem wyswobodzony spod wszystkich obłożeń. Cerski stwierdził od razu, że to nie jest jeszcze efekt końcowy i będzie lepiej. Mój penis bowiem nie wyglądał najlepiej. Żołądź w części odsłonięty, pierścień z napletka ze szwami co trzy centymetry, w okolicach wędzidełka sporo szwów, wyglądajacych prawie jak kłębek nici. Trochę krwi wokół każdego szwa.
I przede wszystkim ogromny obrzęk.


Ale co tam. Trzeba czasem pocierpieć po to, żeby potem doświadczyć rozkoszy w sypialni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz