piątek, 30 grudnia 2011

Rozważania na koniec roku 2011

Niedługo powitamy nowy rok. Skłoniło mnie to już teraz do kilku przemyśleń i podsumowań.

W roku 2012 zapewne o moich wcześniejszych problemach ze stulejką będę mało co pamiętał. Zostanie co prawda blog, który ma dziennie około 100 wyświetleń, czasem może zajrzę na forum stulejka.com aby odpowiedzieć na posty tych którzy ze stulejką jeszcze się nie uporali lub są świeżo po zabiegu i mają wątpliwości co do jego skuteczności i możliwych powikłań. Ale będzie to czysta przyjemność. Mój urologiczny problem zniknął, odszedł w niepamięć i teraz pozostaje tylko cieszyć się życiem. Może się powtarzam, ale pragnę zachęcić wszystkich niezdecydowanych do podjęcia męskiej decyzji i uporania się ze stulejką. Im wcześniej tym lepiej - truizm, zdaje sobie sprawę. Ale tak wygląda właśnie prawda.

Często mężczyzna decyduje się na zabieg dopiero gdy w jego życiu pojawia się kobieta. I nie w momencie, gdy poznaje fajną dziewczynę i zaczyna się z nią spotykać - zwykle dzieje się to w momencie, w którym dochodzą do punktu w którym coraz śmielsze pieszczoty skłaniają do "pójścia na całość' lub gdy kilka pierwszych stosunków z powodu stulejki było nieudanych.

Do poruszenia tego tematu zainspirował mnie niedawno widziany Demotywator:



Mogę się założyć, że jego autor nigdy nie pomyślał, że można go powiązać z problemem, o którym ja teraz piszę. Ale to świadczy tylko o tym, że poruszana kwestia jest jeszcze bardziej uniwersalna, autentyczna i można przyjrzeć się jej pod wieloma względami.
Jest całkiem sporo mężczyzn, którzy boją się pójść na operację stulejki i opisują swoją sytuację na wspomnianym forum - strach przed lekarzem, przed rozebraniem się (a co jeśli lekarz to baba), strach przed bólem, uszczerbkiem na męskiej dumie.

No ludzie - przecież kobiety skaczą po fotelach ginekologicznych co jakiś czas, rodzą dzieci, czasem muszą przyjść do lekarza po pomoc w zwalczaniu infekcji dolnych dróg moczowych. I po prostu to robią. Mężczyźni mają z tym taki problem. Ze mną było z resztą podobnie - do decyzji musiałem długo dojrzewać. A kobiety, jak ta z obrazka dumnie prą naprzód, z piersią do przodu...

Oczywiście przesadzam, ale coś w tym jest. Często macho okazuje się prowadzonym na krótkiej smyczy barankiem. A może po prostu na to pozwala bo bardzo kocha swoja kobietę? Czy być może wszystko już mu obojętnieje?

środa, 21 grudnia 2011

Wrażenia z ćwiczeń na Oddziale Urologii

Mam od wczoraj zajęcia z urologii. Bardzo krótki blok - trwa raptem 3 dni. Ale kliku ciekawych rzeczy się dowiedziałem, również na tematy nieco ze stulejką związane. W każdym bądź razie z penisami. Dlatego chciałbym się kilkoma z nich z odwiedzającymi podzielić.


1. Skręt jądra - - bardzo ważne, żeby o tym zjawisku wiedzieć, szczególnie gdy ma się syna nastolatka. Skręt dotyczy bowiem najczęściej młodych chłopców, którzy zaczynają się często masturbować. A że niektórzy z nich mają długa mosznę, długie nasieniowody może dojść do skrętu jądra. I tutaj nie można objawów zlekceważyć. W ciągu 4 godzin od skrętu tkanka ulega martwicy i całe jądro staje się bezużyteczne, jeżeli chodzi o czynność rozrodczą.


2. Załupek - niby wszystko wiadomo, ale spojrzenie z innej strony. Nasz asystent użył stwierdzenia, że ta jednostka to porażka pacjenta i porażka lekarza. pacjenta bo się nie myje,nie dba odpowiednio o higienę, a lekarza, bo zdarzało się, że po zabiegach, operacjach urologicznych lekarz nie odprowadzał napletka i powikłaniem był załupek. Z punktu widzenia lekarza - zawsze jak do szpitala trafia nastoletni chłopiec z bólem brzucha trzeba obejrzeć jego prącie i mosznę.



3. Złamanie prącia - bardzo poważny stan, pękniecie ciał jamistych prącia i wynaczynienie krwi do osłonek. Do złamania dochodzi w wyniku brutalnego, nagłego stosunku płciowego. Generalnie porażka dla mężczyzny. Po zabiegu penis już zawsze będzie znacznie skrzywiony i nic więcej nie da się zrobić. Złamane prącie przypomina ... saksofon przypadek kliniczny


4. Ciągotka, pernamentny wzwód - długotrwale utrzymujące się poszerzenie ciał jamistych, które wypełniają się krwią. lekarz bierze jak najgrubsza igłę i stara się odessać zaschnięta krew. Jeśli nie przyniesie skutku pozostaje tylko operacja. przypadek kliniczny

5. Oderwanie skóry moszny, skóry prącia
- dawniej popularny uraz w fabrykach., Obecnie kazuistyka, zdarza się w wyjątkowych okolicznościach.Zaciekawiło mnie postępowanie. Przyjeżdża pacjent z jądrami na wierzchu z obdartym ze skóry prąciem - co robiono? Przyszywano prącie do brzucha, a jądra na udo...



6. I na koniec Najważniejsze!  Zanim wsiądziesz do samochodu postaraj się oddać mocz, szczególnie jeśli chociaż w lekkim stopniu odczuwasz taką potrzebę. Pasy samochodu są tak skonstruowane że czasem nie musi dojść do wypadku, a jedynie do bardzo ostrego hamowania, a wypełniony moczem pęcherz ulega urazowi, często bardzo poważnemu.





wtorek, 8 listopada 2011

8 listopad 2011

U mnie wszystko w jak najlepszym porządku. O zabiegu niemal już zapomniałem, czasem żałuje tylko, że nie poszedłem na niego wcześniej. Zaglądam czasem na forum stulejka.com, ale bardziej z ciekawości, z racji zainteresowań medycyna i możliwości pomocy inny oraz poszerzenia przy tym nieco swojej wiedzy.

Sprzęt funkcjonuje i wygląda bez zarzutu. Nie miał niestety jeszcze okazji być wypróbowanym w boju...
Ale przyjdzie i na to czas.

Serdecznie pozdrawiam wszystkich odwiedzających. Powodzenia w waszych zmaganiach ze stulejką!

wtorek, 18 października 2011

18 październik 2011


Zaniedbałem bloga, przyznaję bez bicia. Kilku relacji nadal nie mam czasu i jakiejś ochoty, wenętrznej potrzeby dodać.Napiszę więc teraz o tym, jak ma się sprawa dzisiaj.

Otóż jestem bardzo zadowolony. Jestem jakieś 40 dni po operacji plastyki napletka z wydłużaniem wędzidełka. Dzięki temu zabiegowi mój penis jest dłuższy i nie ma stulejki. W tzw. zwisie napletek zsuwa się z żołędzia bez problemu, we wzwodzie z delikatnym jeszcze oporem. Mam na granicy blaszki zewnętrznej i wewnętrznej napletka po stronie grzbietowej prącia pięć takich lekko bliznowatych wypustek, które w niczym nie przeszkadzają, ale i tak z czasem zejdą. Szew nie uchował się ani jeden.

Wszystko działa super a będzie jeszcze lepiej. Mam delikatną oponkę, która końcu kiedyś zniknie i tak jak pisałem we wzwodzie napletek mógłby dawać się odrobinę jeszcze lżej ściągać. Ale wszystko pozostaje w kwestii ćwiczeń.

Cieszę się, że zdecydowałem się na operację - była to jedna z naprawdę ważniejszych decyzjii w moim niezbyt długim jak na razie życiu:)
Mam nadzieję, że być może mój blog pomoże komuś  podjęciu podobnej decyzji.

Znalazłem fajny obrazek odnośnie mojego obecnego stanu.


Ogolony i gotowy do boju

środa, 12 października 2011

Wpis 28 O małym powikłaniu i o zdejmowaniu szwów



Cholerka, jak ten czas szybko leci. Już pół miesiąca od moje operacji. Nip/Tuck obejrzane w komplecie - jestem z siebie dumny.Przy okazji polecam wam film 'Unknown; z Liamem Nissonem - naprawdę wciągający - tylko nie oglądajcie żadnych zwiastunów, spojlerów ani nie czytajcie opinii - odbiorą wam spora część zabawy. Ale koniec tego offtopowania.

Zebrałem się i porządkuje moje poprzednie wpisy. Trochę w tym chaosu jest. O niektórych rzeczach nie pisałem i muszę sobie przypominać jak to było. A było np tak:

15 dzień czwartek
Dzisiaj trochę przesadziłem z robótkami ręcznymi. I penis spuchł na kilka godzin jak po operacji. Ale trudno. Narząd nieużywany przecież zanika. A prącie to ważny narząd i musi być gotowy do bojów wszelakich. Opuchlizna na szczęście zeszła szybko po rumiankowych kąpielach. Wypadły również dwa szwy z obwodu.

18 dzień niedziela
Ciężka sprawa z tym wychodzeniem szwów. Tyle powiem.

20-któryś dzień
Tydzień później okazało się, że zdejmowanie szwów przez lekarza też nie jest zbyt miłe. Strasznie szczypie a chirurg używał przy tym normalnych narzędzi - chyba Peana oraz pęsety. A do ucinania szwów całkiem sporych nożyczek. Myślałem, że tylko delikatnie będzie je przecinał skalpelem a tu taka niemiła niespodzianka. Pozwoliłem, żeby zdjął 4 największe i najbardziej przeszkadzające a reszta (a nie było ich już tak wiele) pozostała do 'samowypadnięcia'. Bolało więcej niż cały zabieg wraz z otoczką więc po prostu nie było warto. Po co sobie na koniec fundować dodatkowe traumatyczne wspomnienia.

Pozostałe szwy wypadły jakiś tydzień po tej wizycie na Oddziale urologii. Praktycznie jednego dnia, w czasie kąpieli. Gdybym wiedział, że finał okaże się tak bezproblemowy pewnie nie zawracałbym lekarzom  głowy i spokojnie czekał. Ale cóż - człowiek całe życie się uczy.

Teraz - Wolność!
.


wtorek, 11 października 2011

Wpis 27 O Azulanie (Rumianku)

14 dzień środa
Kąpieli w rumianku nastał czas. I wiecie co - widać, że to działa. Szwy stały się optycznie grubsze - łatwiej jest je więc przerwać.

Teraz o tym rumianku.
Azulan to produkt leczniczy w postaci płynu przeznaczony do użytku zarówno wewnętrznego jak i zewnętrznego. Substancję czynną stanowi etanolowy wyciąg z kwiatów rumianku. Zawartość etanolu wynosi 65-72 %. Lek przeznaczony jest do stosowania zewnętrznego w stanach zapalnych skóry, błon śluzowych zewnętrznie. Wewnętrznie w stanach skurczowych i zapalnych przewodu pokarmowego.
Ze względu na to, że lek zawiera etanol nie zaleca się prowadzenia pojazdów

W praktyce:
Roztwór sporządzamy w małym naczyniu, tak aby zużyć daną porcję w wciągu jednego, góra dwóch dni. Maczamy wacik i przemywamy okolicę żołędzia,szczególnie w miejscu szwó lub po szwach. Mi lekarz zaleciłchyba 2 razy dziennie, ale przemywałem częsciej. Dopóki mi się nie znudziło...

poniedziałek, 10 października 2011

Zdejmą, czy nie zdejmą? (Szwy)

13 dzień wtorek

Jednak mi szwów nie zdjeli, co za misie. Zalecili tylko moczyć dwa razy w rivanolu albo: Azulan.  słynny rumianek, o którym wiele czytałem na forum stulejka.com.

A konkretniej. Tym razem przyjął mnie doktor Boniecki.


Powiedział, że wszystko wygląda o.k., a szwy spokojnie można zostawić do 3 tygodni. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że miał rację. Opuchliznę i lekką oponkę określił jako spore, dlatego dostałem wspomniany Azulan. Wizyta uspokoiła mnie, ale jednak zmarnowałem trochę czasu i pieniędzy na podróż. Chociaż udało się też przy okazji załatwić jedną sprawę w Łodzi.


niedziela, 9 października 2011

Wydłużanie penisa na koszt NFZ?

12 dzień poniedziałek

Wydłużanie penisa na koszt NFZ?
Mój jest teraz naprawde dużo dłuższy.To krótkie wędzidełko znacznie go ograniczało. Zawsze uważałem, że mam całkiem dużego penisa, a teraz to już naprawdę - dużego bez żadnych dodatkowych przymiotników. W sumie fajna sprawa. Inna zmiana to większy 'zasięg' przy oddawaniu moczu.

A w Bez skazy kilka odcinków temu było o redukcji penisa. Facet, instruktor jogi przeszedł na wyższy poziom i potrafił sam sobie zrobić blow joba. Jego strasznie długi penis przez większość dnia podlegał samoobciąganiu ;) Nie potrafił się od tego uwolnić więc zdecydował się na operację. Skracania penisa.

Z drugiej strony operacje penisa polegajace na jego powiększaniu są dosyć częste w USA. Polegają na wydłużaniu więzadeł. Czasem wykonuje się też zabiegi zwiększające grubość prącia.
No i obrzezanie Hight and Tense – tak aby członek wyglądał tak jak u aktorów porno.



sobota, 8 października 2011

Na zachodzie bez zmian

Dziewiąty dzień
Zachciało mi się forsować się w piątek. Miałem na sobie w miarę obcisłe slipki i wróciłem z dosyć mocno przyklejonym penisem do nich. Było troszkę krwi, dużo dyskomfortu i w ogóle. Jak to mówią głupota nie boli. Nie wiem już sam, czy NFZ to był dobry pomysł. Czuję sie niedoinformowany a w internecie trudno znaleźć mimo ogromu treści coś co pomogłoby konkretnie moim przypadku. Z resztą stałego dostepu do internetu do końca września nie mam i nie będę miał. Plan na najbliższy tydzień - odpoczywać, skończyć drugie opakowanie antybiotyku

Dziesiąty dzień sobota
Trudno w to uwierzyć, ze to już dziesiąty dzień, dziesiąta doba od operacji się zaczyna. Starałem się trzy razy dodatkowo dokładnie umyć ta okolicę dodatkowo, tak aby przyspieszyć 'schodzenie' szwów.

Jedenasty dzień
Obudziłęm sie z penisem w wzwodzie. I wygląda cłakiem nieźle. Końcówka żołędzia wystawała całkiem znacznie. I żadnych szwóww nie było widać. A mam ich jeszcze dużo. 

Już nie wiem sam co o tym mysleć. Te wszystki szwy wyglądają naprawdę solidnie. Udało mi się wyciągnąć jeden, ale z miejsca gdzie było ich spro - z okolic wędzidełka. Szwy ułożone w pierścień poza tym który wypadł drugiego czy trzeciego dnia dobrze się trzymają i może być z nimi problem.

Myślałem, że obędzie się bez zdejmowania szwów ale w takim tempie ich schodzenia... Już odechciewa mi się też powoli tych relacji. Człowiek dochodzi do wniosku, że jednak aż takim humanistą nie jest aby pisać codzienne relacje

5 sezon Nip/Tuck jest przerażający. Wcześniej bohaterowie serialu mieszkali w Miami, teraz przenieśli się do Los Angles. Zabójstwo człowieka za pomoca pompowania mu przez rurę ustach wkładu do wypychania pluszowych misiów, wypadek samochodowy spoodowany przez paparazzich,
Chirurdzy plastyczni w serialu i relality sho o nich samych, otrucie za pomocą rtęci, strzałów z broni palnej już nie licząc, Kobieta 4 razy przebijajacanożem
chirurga na bloku w trakcie gdy operuje on swoją córkę

Podjąłem decyzję, ze we wtorek jadę do lekarza. Musi to zobaczyć. jeśli powie, ze wszystko jest o.k. to niech zdejmą mi wreszcie te szwy. Tylko przeszkadzają.

Przez nie wszystko nie może się zupełnie zagoić. A w Noszczyku przeczytałem, że okres wchłaniania szwów tego rodzaju wynosi maksymalnie 180dni. Pół roku - tylę na pewno czekać nie będę. Boje się też czy aby na pewno wszystko jest o.k.

Penis

piątek, 7 października 2011

Wątpliwości

Ósmy dzień. Czyli czwartek.

Dokładnie tydzień temu miałem operację. Dzisiaj widać jej efekty. Mimo tego, że lekarze zabronili mi jeszcze ćwiczyć napletek i nie wykonałem ściągnięcia go do końca widzę sporą różnicę.

Odsłania się 'dwa razy więcej' żołędzia niż kiedykolwiek, i to przy lekkim tylko zsunięciu napletka. A odkrywanie dalej też w miarę łatwo idzie. Wszędzie tyle szwów, na żołędzi nawet, w jej wcześniej nie widocznym fragmencie. Miejsce w którym było dużo szwów blisko siebie (okolice wędzidełka) tak jakby skleiło się ze sobą. Samowchłanialne szwy posklejały się w tym miejscu w jedną masę, która pewnie niedługo się wchłonie.

Ciekawe to wszystko. Zarazem ta niepewność, czy wszystko będzie dobrze.
Chyba jednak będę musiał wybrać się na kolejną kontrolę do urologa przed początkiem października. Żeby się upewnić. Na razie jestem przekonany, że napletek bez problemu dałby się zsunąć do końca. Ale zastanawiam się, jak to wszystko powinno wyglądać
----
No i przestraszyłem się. Nie jest chyba w porządku. Dzisiaj przy oddawaniu moczu większość poleciała normalnym strumieniem pod kątem ale część po prostu ciekła pionowo przez cały czas.
Nie wiem, czy jakiś szew nie puścił i cieknie mi z części żołędzia, która jest rozcięta. Drugie oddawanie moczu - tym razem bez przecieków.

Może się zasklepi. Nie mam ochoty jechać i prosić się o konsultację urologiczną. A tym bardziej nie chce mieć zakładanych kolejnych szwów. Może jeśli przez najbliższe kilka dni nie będę czekał na pełne wypełnienie pęcherza i oddawał megastrumienia moczu obszar pękniętego szwa się zasklepi.

Miejmy nadzieję. Wszystko do tej pory szło tak dobrze.
Piąte dzisiaj oddawanie moczu też w porządku. Ulżyło mi.

Jednak operacja prawie 100 kilometrów od miejsca zamieszkania i najbliższy dostępny, dobry, państwowy urolog też w takiej odległości to ciężka sprawa.

czwartek, 6 października 2011

Siódmy dzień

Siódmy dzień. No i powoli mija już tydzień. Myślę, że to mógłby być odpowiedni dzień na powrót do pracy. Ja na szczęście mam jeszcze jakieś dwa tygodnie wakacji.
Wszystko powinno się więc 3 razy lepiej wygoić.

Dzisiaj pierwszy raz porządnie umyłem operowaną okolicę wodą. Wcześnej tylko dokładnie obmywałem gazikami nasącznymi rivanolem. Nadal lekkie uczucie dyskomfortu w slipkach. Ale chyba tak będzie dokąd nie wyjdą mi ostatnie szwy. Albo przynajmniej ich większość.

Trzeci sezon Nip/Tuck niesamoicie wciąga - pochłonął niemal cały mój dzień. Miałem dzisiaj sporo napisać, poczytać testy do LEPu, pouczyć sie hiszpańskiego. Ale ten serial. Choć często bohaterowie mnie dosłownie wkurzają i coraz bardziej się nimi brzydzę trzeba obejrzeć do końca jak się zaczęło.


Siedem sezonów to razem 100 docinków - powinno pójść szybko, obejrzałem już 41. A dzień się jeszcze nie skończył. Biegać nie mogę, trenować na siłowni też za bardzo nie, a taka rekonwalescenjcja człowieka już zupełnie rozleniwia.

Gdybym podał się zabiegowi w roku akademickim byłoby ciężko. Cały czas musiałbym być w ruchu co skutkowałoby na pewno większą opuchlizna, krwawieniami itp. Jak widać z doświadczenia ta okolica bardzo średnio się u mnie poddaje ingerencjom lekarskim i goi.

wtorek, 4 października 2011

O Neomycynie

Szósty dzień. Wtorek.
Znowu poranny wzwód. Bolało.
I prawie skończył się aerozol z Neomycyną. Może trochę zbyt obficie go używałem. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie będę szerzył w nieskończoność oporności 'moich' bakterii na aminoglikozydy.

Pora na parę słów o Neomycynie, zanim aerozol się skończy.
Jak już wspominałem jest to lek z grupy aminoglikozydów. Kostowski, książka z 2004, ale cały czas najpopularniejsza w dziedzinie farmakologi mówi nam: Neomycyna działa silnie nefro- i ototoksycznie. Stosowana jest zbyt często i nie zawsze z umotywowanych przyczyn zewnętrznie. Jej popularne preparaty w aerozolach – najczęściej w połączeniach z kortkosteroidami – powinny być stosowane wyłącznie na zakażone zmiany skórne typu alergicznego. Stosowanie w innych sytuacjach nie ma żadnego uzasadnienia, przyczynia się jedynie do szerzenia oporności na aminoglikozydy.

Cóż – oddziały urologii mają inne zdanie. Neomycyna służy za standardowy psikacz do wszystkich zmian opatrunków itp.

Co ciekawego mówi ulotka? Wskazania: Ropne choroby skóry jak liszajec zakaźny, czyraczność, alergiczne choroby, niewielkie oparzenia i odmrożenia. O urologii ani słowa.
Ale tak samo jest z chirurgią dziecięcą. Tam wszystko spryskują Neomycyną - strasznie popularny lek a w książkach do farmakologi tak krytykowany.

Dalej jest napisane, że nie należy bandażować powierzchni skóry, na którą naniesiono lek. Zwiększa to bowiem przenikanie substancji czynnej do skóry. Dalej unikać kontaktu leku z błonami śluzowymi. Kurcze, blaszka wewnętrzna napletka to też błona śluzowa co nie?

CZEMU więc ten LEK JEST TAK POPULARNY!

-----------
Nip Tuck Sezon 2 odc. 9. Facet kazał sobie wszczepić implanty piersi by solidaryzować się z żona, która przeszła mastektomię. Masakrate.

Bokserki – NIE. Próbowałem, myślałem, że teraz będę mógł już wrócić do mojego ulubionego rodzaju bielizny. Gdzie tam, lepiej będzie jeszcze z półtorej miesiąca w slipach pochodzić,

niedziela, 2 października 2011

Pierwsza kontrola u urologa

Piąty dzień. Poniedziałek.
Pierwsza kontrola u urologa. Jakoże mój lekarz był przez cały dzień w przychodni miałem problem. Byłem odsyłany z jednego miejsca do drugiego. Od Annasza do Kajfasza.
Żaden z pozostałych urologów na oddziale zbytnio się nie kwapił, żeby poświęcić swoje cenne 5 minut i zobaczyć, czy rana goi się dobrze. Byc może byłem zbyt mało przekonujący?

Ale ostatecznie udało się. Znalazłem się w końcu w kolejce do pani Marysi – pielęgniarki zabiegowej, która ma bardzo ciężką pracę bo co chwila ma jakiegoś pacjenta. Gdy wszedłem do gabintu zabiegowego kazała mi zdjąć opatrunek i poszła po doktora.
Pojawił się doktor Jabłonowski.

Ulga. Wszystko w porządku. Powiedzieli mi, że już nie muszę nosić opatrunku na penisie. Neomcyna lub Rivanol, na razie nie wykonywać ćwiczeń napletka, zgłosić się ew. w piątek,
żeby pozdejmować wchłanialne szwy. Tak mi wtedy powiedziano.

Pielęgniarka zostawiła kawałek gazy, żeby go swobodnie włożyć w majtki. I dzięki temu nie musiałem ich prać od razu i wywabiać plamy - gaza była bowiem z jednej strony we krwi po powrocie do domu. Coś musiało mi przeciąć kawałek ciała gąbaczastego pod pierścieniem ze szwów. Najprawdopodobniej spodnie. Ale mała ranka, krwi tyle co kot napłakał i teraz jest
tak, jakby jej nie było wcale.

Rozwalił mnie tekst w przychodni. Zdziadziały staruszek z miną kretyna stojąc obok mówi do swej żony: Młody jest to może czekać. Żona: A niech czeka. Taki młody,ma czas.
Tak w ogóle to dziadzio przyszedł po mnie a wepchnął się kolejkę przede mnie. Mialem mu powiedzieć, że według tej salmej logiki: To jak się jest starym to powinno się samemu połozyc do grobu a nie leczyć.

Ale powstrzymałem się. Szkoda tych ludzi. Rak gruczołu krokowego to bardzo poważna sprawa. Po 80. roku życia nowotwór spotyka się u większosci mężczyn, zachorowalnoścw Polsce w ostatnich latach wzrosła czterokrotnie... Co prawda bardzo niewiele spośród chorych na raka prostaty po 80 roku życia umiera z tego powodu – zwykle przyczyną ich śmierci sa choroby układu sercowo-naczyniowego.
Wiecie jak wyglada najprostsza profilaktyka tego nowotworu? Delikatny masaż gruczołu krokowego codziennie lub co drugi dzień pod prysznicem.

sobota, 1 października 2011

O Cipronexie

Czwarty dzień
Niedziela. Pierwszy etap zdejmowania szwów za mną. Gdy się obudziłem i zmieniłem sobie opatrunek na napletku wisiała około 3cm nitka - część pierścienia napletka z nici chirurgicznych. Zniknęła też oponka. Chyba.
Pojawiła się za to fioletowa plamka na napletku od strony grzbietowej.

Codziennie biorę po 2 tabletki Cipronexu (cyprofloksacyny). W dawkowaniu antybiotyków ważna jest cykliczność. Ja przyjmuję jedną tabletkę o 9.00 a drugą o 21.00.
Ciprofloksacyna to flurochinolon. Lek należący do chemioterapeutyków. Jest to grupa analogiczna do antybiotyków – substancje w niej zawarte nie mają jednak swoich odpowiedników w naturze, w przeciwieństwie do antybiotyków..

Fluorochinolony hamują dwa enzymy bakteryjne: topoizomerazę IV i gyrazę DNA. Enzymy te odpowiadają za prawdłową strukturę podwójnej spirali DNA. Zablokowanie któregokolwiek z nich prowadzi do zaburzeń struktury DNA. Pod wpływem fluorochinolonów połączenie enzymu z DNA staje się nieodwracalne, co blokuje syntezę DNA i prowadzi do śmierci komórki.
Fluorochinolony mają więc podwójny punkt uchwytu w komórce bakteryjnej, ale większość związków ma większe powinowactwo do jednego z enzymów, który dla tego związku i określonego gatunku bakterii ma charakter podstawowego punktu uchwytu.

Fluorochinolony w porównaniu z wieloma lekami przeciwbakteryjnymi ulegają znacznie trudniejszej biodegradacji, co oznacza że ich stosowanie może prowadzić do gromadzenia się w środowisku naturalnym i selekcjonowaniu oporności.

Ciprofloksacyna to lek najbardziej aktywny spośród II genreacji fluorochinolonów. Jest aktywna wobec Escherichia coli, Citrobacter sp, innych bakterii G ujemnych, słabiej działa na Serattia, Pseudomonas, oraz na patogeny wewnątrzkomórkowe takie jak Chlamydie, Legionellę, Mycoplasmę. Jest aktywna wobec gronkowców i Listeria monocytogenes. Jednak w przypadku gronkowców monoterapii daje małe efekty.

Ciprofloksacynę możemy stosować nawet w zakażeniu laseczkami wąglika.

Działania niepożądane tej grupy leków są znaczne. Podawane dzieciom powodują uszkodzenia chrząstki stawowej, prowadzące do trwałego chromania. U dorosłych moga powowdować dolegliwości stawowe, przebiegające z obrzękiem, bólem i sztywnością. Tendinopatie rozwijające się w trakcie terapii powodują uszkodzenie ścięgien, mogą prowadzić też do ich pęknięcia. Cyprofloksacyna może dawać rekacje ze strony układu krążenia jak tachykardia, omdlenia ale najpoważniejszą z nich jest wydłużenie odstępu QT w EKG mogące prowadzić do zaburzeń rytmu komorowego (w tym zaburzeń typu torsade de pointes, które może grozić śmiercią.)

Zwykle nie wolno pić mleka i przyjmować innych związków zawierających wapń przy stosowaniu leków tej grupy. Tak też jest w przypadku ciprofloksacyny. Cipronex może tez powodować zaburzenia koncentracji.


O Hydroksyzynie

Trzeci dzień. Boleć nie boli. Sporo czasu leżę. Teraz już chodząc trzymam cały czas mojego penisa pionowo. Opuchlizna bowiem nie ulega znaczącemu zmniejszeniu. Pojawiła się na dodatek dosyć wyraźnie zaznaczona oponka.
Skończyłem już drugi sezon Nip/Tuck ;)

Z brania Hydroksyzyny chyba zrezygnuję. I tak śpię słabo, i tak wzwody nocne, a szczególnie poranne się pojawiają. Bynajmniej bolesne nie są. A dawki zwiększać nie zamierzam.

Małe czerwone pigułki hydroksyzyny

Hydroksyzyna to środek z grupy leków przeciwhistaminowych pierwszej generacji. Działa na receptory histaminowe H1, blokując je. Hydroskyzyna jest właściwie lekiem anksjolitycznym, czyli przeciwlękowym. Stosuje się ją w odczynach alergicznych skórnych z towarzyszącym dużym świądem. Hydroksyzynę podaje się w przypadku braku skuteczności innych leków przeciwhistaminowych (zwłaszcza II generacji). Działania niepożądane to znaczna senność, objawy atropinowe, zaburzenia krzepnięcia (przy dłuższym stosowaniu należy kontrolować układ hemostazy). Działa kardiotoksycznie, może dawać objawy alergiczne.

Leki przeciwhistaminowe I generacji mają zbliżoną siłę działania na receptory H1, blokują też inne receptory. Te dodatkowe działania są najczęściej przyczyną działań niepożądanych. W czasie przyjmowania leków tej grupy nie można prowadzić pojazdów mechanicznych, obsługiwać maszyn. Oczywiście nie dotyczy to jednej 10 miligramowej tabletki hydroksyzyny przed snem, a przyjmowania leków tej grupy co 6-8 godzin w większych dawkach.

Hydroksyznyna niekiedy wykorzystywana jest w premedykacji przed zabiegami chirurgicznymi.

Podsumowując – naprawdę silny i niefajny lek. A jego zastosowanie po operacji stulejki – chyba przereklamowane. Nie zauważyłem wpływu na występowanie porannych zwodów.
A możliwe działanie kardiotoksyczne hydroksyzyny to bardzo poważna sprawa. Naprawdę nie można tego lekceważyć. Za 30 lat może to odegrać decydującą rolę w ostrym zespole wieńcowym.

piątek, 30 września 2011

Na drugi dzień

Drugi dzień, czyli piątek

Byłem więc w domu, z obrzękniętym penisem i antybiotykowymi armatami, żeby przypadkiem nie wdała się jakaś infekcja. Starałem się utrzymywać cały opatrunek w pozycji pionowej, tak, aby opuchlizna zeszła szybciej. Drugiego dnia cały interes wyglądał niemal tak samo jak po operacji. Wykorzystywałem nawet bandaż elastyczny do przymocowywania przyrodzenia do brzucha.

No i spryskiwanie Neomycyną po każdym oddawaniu moczu. Czynność uciążliwa, zapewne dosyć krępująca, gdybym nie przebywał cały czas domu.
Lekarz pozwolił na delikatne przemywanie wodą dopiero po dwóch dniach.

Nip/Tuck (Bez skazy) - oglądanie tego serialu pochłonęło sporo czasu z mojej rekonwalescencji. Mam nadzieję, że wzmiankami o nim nie zanudzę czytających bloga. Jest to serial dosyć niszowy, może więc ktoś się skusi na jego obejrzenie - ja gorąco polecam.
Cały mój piątek wypełniło oglądanie pierwszego sezonu. Coś robić przecież musiałem, a serial ten zawsze odkładałem sobie na później. Należy bowiem do seriali medycznych, a te w związku z moim zboczeniem zawodowym wręcz pochłaniam. 42-47 minutowe odcinki okazały się idealną rozrywką.

Czytając opisy innych po operacji stulejki zobaczyłem też, że nie jestem sam w takim sposobie zapełniania sobie czasu po zabiegu.

Nip Tuck to serial o chirurgach plastycznych, więc odrobinę przynajmniej zbliżony do tematyki operacji na penisie. Tam przeważnie męskie członki powiększa się ale już w drugim odcinku mamy przedstawioną próbę samoobrzezania podjętą przez syna jednego z głównych bohaterów...

Serial z wieloma gorącymi scenami. I jak tu pogodzić przyjmowane hydroksyzyny zapobiegającej nocnym wzwodom...


czwartek, 29 września 2011

Powrót do domu

Ze szpitala wyszedłem, musiałem jeszcze wrócić do domu. Dostanie się z ulicy Żeromskiego na Dworzec Kaliski - dużo czasu to nie pochłonęło. Dwa przystanki tramwajowe. Potem pociąg do domu.


Po drodze zrealizowałem recepty. Miałem przy sobie 50 złotych, więc najpierw spytałem się farmaceutki, czy wystarczy. Cena przekraczała jednak nieznacznie moje możliwości. Nie wykupiłem więc tego dnia Rivanolu, który i tak jest lekiem dostępnym bez recepty.

Gdy zbliżałem się do domu padał deszcz. A mi też się bardzo chciało ... lać. Wpadłem więc do łazienki. Pierwsze oddawanie moczu. Piecze, ach piecze. Ale da się wytrzymać. Szczególnie gdy moczu w pęcherzu nazbierało się dużo i równocześnie doznajemy sporej ulgi z powodu jego opróżnienia.

Dopiero po zauważyłem, że spodnie mi się nieco zabrudziły krwią w kroku. Slipki rzecz jasna bardziej. Płatkiem kosmetycznym wytarłem penisa. Spryskałem całą okolicę bardzo dokładnie neomycyną, założyłem nowy opatrunek. Też troszkę piekło.

No i do łóżka. Dosyć wrażeń jak na jeden dzień. Jedna tabletka Cipronexu, Hydroksyzyna przed snem.

Czy coś boli? Troszkę, wiadomo gdzie. Ale przede wszystkim poczucie dyskomfortu. I lekka obawa jak to dalej będzie. Mój penis obecnie nie wygląda zachęcająco. Na szczęście mam jeszcze trzy tygodnie akademickich wakacji i mogę skoncentrować się na dojściu do zdrowia. Pogoda za oknem sprzyja nie wychodzeniu z domu.

Generalnie termin operacji był dobry. Bardzo dobry.

środa, 28 września 2011

Wypis i recepty

Urolog w końcu przyszedł. Leżałem prawie 4 godziny i już ogarnęła mnie rezygncja. Dr Cerski przyjrzał się mojemu penisowi, spytał, czy pielęgniarki w międzyczasie zmieniały opatrunek. Zaprzeczyłem i udaliśmy się do sali zabiegowej, gdzie doktor wytarł kropelki krwi, spryskał obficie całą okolicę za pomocą aerozolu z Neomycyną i założył mi kolejny opatrunek.

Konstrukcja tego typu teoretycznie przykleja penisa do brzucha, tak aby utrzymywał się on pionowo.W praktyce przy zakładaniu bielizny penis i tak wymyka się ku dołowi i z opatrunku nie ma zbyt wiele korzyści.

Teraz musiałem już tylko poczekać na wypis. Na szczęście był niemal od razu. Jak widać poniżej rzeka słów to nie była:
Epikryza: Chory przyjęty do Klinikii Urologii celem leczenia stulejki. Przebieg po zabiegu bez powikłań. Wypisany do domu w stanie ogólnym dobrym z raną w trakcie gojenia.
Zalecenia:
- dalsze leczenie w Poradni Urologicznej
- leki do domu; Cipronex 0,5 tabl 2x1 tabl, Neomycyna (aerozol) i roztór Rivanolu miejscowo
do przemywania. Hydroxyxyna 10mg 1 tabl/noc

Leki znalazły się na dwóch receptach.

Lekarz pyta się, czy ktoś po mnie przyjedzie, ja profilaktycznie mówię, że już czekają na dole. Wreszcie mogę wyjść z tego szpitala. A czeka mnie jeszcze długa droga do domu.


wtorek, 27 września 2011

Po zabiegu

Było już więc po operacji. Lekarz wyszedł, a instrumentariuszka pomagając zdejmować ostatnie obłożenia zauważyła, że trochę krwi jest po prawej stronie mojej koszuli. Do dziś nie mam pojęcia skąd się ona wzięła.
Krwawienie z ucha pozostawiłoby jakieś ślady na małżowinie i pielęgniarka na pewno by to zauważyła. Ran na skórze żadnych nie miałem, więc po raz wtóry: skąd? Stół operacyjny i wszystko inne było czyste lub wręcz sterylne.

Instrumentariuszka odwiozła moje łóżko w strefę przejściową między blokiem operacyjnym a korytarzem, tam poczekałem trochę na pielęgniarki z mojego oddziału i wróciłem z nimi na swoją salę.

Wyższe, lepsze do transportu łóżko zostało dostawione do tego, które stało już w sali. Miałem leżeć z penisem w pozycji pionowej, czyli w tym wypadku położonym na brzuchu, przyklejonym do niego prowizorycznym opatrunkiem zrobionym jeszcze na bloku. Nie było to zbyt wygodne, bo nie mogłem nawet wziąśc komórki ani niczego z torby. Stała zbyt daleko. W końcu złamałem zakaz leżenia i wysłałem smsa rodzicom.

Nudno strasznie. Przynieśli obiad na oddział. Były kluski z cynamonem, ale nie pozwolili mi ich zjeść. Dostałem tylko talerz czerwonego barszczu i szklankę kompotu. Dobre i to. Zjadłem wszystko i w miarę nasyciłem głód. Szpitalne jedzenie okazało się tego dnia naprawdę dobre.

Zapadłem w sen, potem czytałem aktualne wydanie Metra i zacząłem leżeć patrząc w sufit.
Jak już chcę stąd wyjść! Niech w końcu przyjdzie lekarz!



poniedziałek, 26 września 2011

Operacja

Ta fotka tak średnio w deseń pasuje, ale niech już zostanie


Hmm... operacja wypadła jako wpis trzynasty, ciekawe.

Zabieg trwał około 30 minut ale z tego cięcia, koagulacji i szycia było może ze 20 minut.

Najpierw cały mój penis został zdezynfekowany, również przy możliwie jak najbardziej ściągniętym napletku. Do przyjemnych to nie należało.
Po tej czynności doktor ostrzyknął prącie w 3 miejscach lidokainą. Ukłucia w miarę delikatne, nic wielkiego. Najgorsze pierwsze. Nadal bolało, więc powtórzył jeszcze w dwóch miejscach, niezbyt duże dawki wnioskując z tego, że bardzo szybko poszło. Wszystko było znieczulone poza czubkiem penisa – tutaj więc kolejne ukłucie i spora dawka lidokainy. I już było o.k.

Zaczął się sam zabieg. Czułem lekkie pociągania, nic nie bolało. Najbardziej zaskakujący dla mnie było zupełny brak odczuć w czasie koagulacji. Lekarz łapie miedzy dwa ramiona narzędzia kawałek skóry lub tkanki, które chce przeciąć termicznie i tego dokonuje. Ja tego w ogóle nie czułem. Słyszałem tylko dźwięk koagulatora i unoszacy się w powietrzu 'zapaszek'. 
A zawsze, stojąc po drugiej stronie wydawało mi się, że to musi co najmniej trochę boleć, albo powodować u operowanego jakieś dziwne odczucia. A tutaj kompletnie nic.

Po kilku minutach doktor Cerski stwierdził, że "będzie można oszczędzić skórę". Zdałem się na jego opinię. Plastyka napletka więc i wydłużenie wędzidełka. To była według mnie najlepsza z opcji. Nie będę świecił 'gołym' penisem jak gwiazdy porno – niech tak będzie. Co prawda innych opcji mi nie przedstawiono i to było nie w porządku ze strony lekarza. Ale postąpił zgodnie z zaleceniami najbardziej poczytnych książek chirurgicznych: W zależności od stopnia zwężenia napletka zalecane jest nacięcie grzbietowe obu blaszek napletka i wykonanie jego plastyki. W zaawansowanych przypadkach może zajść konieczność obrzezania.

Zabieg dobiegał końca i zaczynałem czuć zakladanie ostatnich szwóch. Takie silniejsze pociągnięcia. Pod sam koniec Cerski stwierdził jednak, że trzeba poprawić coś jeszcze przy wędzidełku. To bolało, sięgał głęboko, założył 2 podwiązki. Ale wytrzymałem, bo w gruncie rzeczy takie straszne to nie było.

Operacja została skończona. Zostałem wyswobodzony spod wszystkich obłożeń. Cerski stwierdził od razu, że to nie jest jeszcze efekt końcowy i będzie lepiej. Mój penis bowiem nie wyglądał najlepiej. Żołądź w części odsłonięty, pierścień z napletka ze szwami co trzy centymetry, w okolicach wędzidełka sporo szwów, wyglądajacych prawie jak kłębek nici. Trochę krwi wokół każdego szwa.
I przede wszystkim ogromny obrzęk.


Ale co tam. Trzeba czasem pocierpieć po to, żeby potem doświadczyć rozkoszy w sypialni.

niedziela, 25 września 2011

Sala operacyjna

Po wjechaniu na teren bloku trzeba było zmienić łóżko na 'zielone'. Nie ma co się do niego przywiązywać bo zaraz i tak kolejna zmiana. Siostrzyczki z urologii wróciły na oddział, a zajęła się mną moja instrumenatariuszka wraz z jakąś przechodzącą akurat pielęgniarką operacyjną.

Znalazłem się więc na moje sali operacyjnej. Miejscu generalnie dobrze mi znanym. Nigdy nie byłem na bloku w WAMie, ale na innych spędziłem sporo czasu. Wymogi sterylności powodują, że wszystkie te sale wyglądają niemal tak samo. Moja była jednak stosunkowo mała. Wyglądała na przystosowaną dokładnie do takich, w miarę prostych zabiegów.
.

Położyłem sie nagi od pasa w dół na stole operacyjnym, przykryto mnie częściowo jeszcze jednym zielonym prześcieradłem.Moje nogi zostały przytwierdzone do stołu specjalnym pasem. Następnie lekarz i instrumentariuszka zaczęli zakładać obłożenia. Czyli takie sterylne kwadratowe lub prostokątne fragmenty specjalnego materiału, z odrywalną taśmą u spodu na brzegach, tak aby można z tego tworzyć różne konstrukcje. Efekt końcowy był taki, że tylko mój penis został wydobyty nad obłożenia, reszta była przykryta. Później doktor stwierdził, że lepiej żebym nie patrzył i zrobiono mi jeszcze z jednego dużego obłożenia i dwóch po bokach parawan rozpostarty na stojakach. Znalazłem się więc w pozycji w której na mnie nikt nie patrzył poza przechodzącą czasami pielęgniarką operacyjną. I raz zajrzała do mnie instrumentariuszka, bo doktor w swoim stylu twierdził, że pewnie podsypiam. Komunikację z lekarzem miałem więc tylko głosową. Miałem mówić kiedy boli.

Może zbyt komfortowe to wszystko nie było, ale lepiej nie patrzeć. Mówię to jako student medycyny, który często wbijał się na blog po to, żeby poznawać kolejne zabiegi coraz lepiej.
Ale jakby mi film nakręcili z operacji, jak to praktykuje się w kilku szpitalach województwa mazowieckiego toc hętnie bym go obejrzał. Gdzieś po roku jak już najmniejszy śladu po operacji nie zostanie. Poza brakiem stulejki oczywiście.

sobota, 24 września 2011

Jeszcze coś przeciwbólowego i jazda na salę operacyjną

Po kilku minutach od podania Dormicum przyszedł zajrzeć doktor. Uznał, że podsypiam sobie, chociaż wcale tak nie było. Zlecił też pielęgniarkom podanie czegoś przeciwbólowego. Padło na Ketonal domięśniowo. Trzeba było więc położyć się na brzuchu i przyjąć zastrzyk w pośladek. Szczypało jak cholera.

Ketonal to pochodna kwasu fenylopropionowego. Lek ten wraz z naproskenem i ibuprofenem stanowi najważniejszą grupę wśród NLPZ I generacji (niesteroidowych leków przeciwzapalnych, działajacych też przeciwbólowo i przeciwgorączkowo). Tylko pamiętajcie - nie poddajcie się presji reklam opisującyh Ketonal, Ibum, Ibuprofen jako leki przeciwgrypowe, przeciwprzeziębieniowe – to bzdura.

Ketonal wśród całej grupy pochodnych kwasu fenylopropionowego odznacza się najsilniejszym działaniem przeciwbólowym. Jednak wśród NLPZ zajmuje miejsce pośrodku, a w całej drabinie analgetycznej jest tylko odrobinę wyżej niż jej podstawa.

Wadą ketoprofenu jest silne działanie uszkadzające na przewód pokarmowy. Lek ten bowiem niewybiórczo wiąze sie z cyklooksygenazą I, która jest odpowiedzialan za wytwarzanie prostaglandyn. A prostaglandyny działają cytoprotekcyjnie, ochronnie na błonę śluzową przewodu pokarmowego. Zahamowanie ich syntezy zmniejsza wytwarzanie śluzu i uwalnianie węglowodanów, wskutek czego łatwiej dochodzi do uszkodzenia pod wpływem rozmaitych czynników szkodliwych.

Wracając do tematu.
Doktor zajrzał drugi raz. Po stwierdzeniu, że minęło już pół godziny pielęgniarki odwiozły mnie na salę operacyjną. Głową do przodu. W polskich szpitalach panuje bowiem przesąd, że pacjent nie powinien jeździć na szpitalnym łóżku nogami do przodu. Z wiadomych przyczyn. Na Zachodzie natomiast jeździ się właśnie nogami do przodu, tak aby pacjent nie był tak zdezorientowany i żeby ochraniać możliwie jak najstaranniej głowę. Mi bardziej podoba się ten drugi sposób.

Droga na blok była dosyć krótka więc szybko znalazłem się na sali operacjnej.

piątek, 23 września 2011

Dormicum, antybiotyk i zgoda na operację


Pielęgniarki przyprowadziły do mojej sali inne łóżko – wyższe, lepsze do transportu. Miałem założyć szpitalną białą koszulę rozciętą z przodu i w takim stroju schować się pod kołdrę.

Inna pielęgniarka przyniosła mi na otwartej dłoni pół tabletki Dormicum do połknięcia.

Dormicum to midazolam. Jest to lek z grupy benzodiazepin o działaniu nasennym i wprowadzającym do znieczulenia. Jego biologiczny okres półtrwania jest bardzo krótki i wynosi około pół godziny. Pochodne beznodiazepiny to leki najczęściej stosowane w premedykacji. Służą one przygotowaniu psychicznemu chorego do nieprzyjemnych doznań związanych z operacją.


Popularnie tabletki Dormicum nazywane są głupim Jasiem. Wskazania dla tego preparatru są w zasadzie dwa. Doraźne leczenie bezsennności w przypadku ciężkich, nasilonych dolegliwości utrudniających normalne funkcjonowanie - w innych przypadkach bezsenności stosuje się benzodiazepiny o długim okresie półtrwania. Jako drugie premedykacja do zabiegów chirurgicznych i diagnostycznych. Z praktyk na chirurgii wiem, że Dormicum podawane pacjentom w większej, usypiajacej dawce nie do końca się sprawdza. Pacjent względnie śpi, ale nie wie, gdzie się znajduje. Wierci się, rusza nogami, może nawet spaść ze stołu.

Czytelnika pewnie najbardziej interesuje samo działanie midazolamu. Cóż - wielkich efektów nie zaobserwowałem. A te, które odczułem nie łatwo opisać. Lekkie rozkojarzenie, pod koniec osłabienie czucia bólu. Było też inne działanie - gdy pielęgniarka przyniosła zgodę na operację nie miałem zbyt dużo siły na jej przeczytanie, a i podpis jakoś krzywo wyszedł.

'Tajemniczy' antybiotyk dożylnie - nie zapytalem bowiem co to było... Zwykle jest tak, że profilaktycznie w szpitalu stosuje się do wszystkich zabiegów ten sam antybiotyk - żeby nie szerzyć odporności. Taki antybiotyk nigdy nie jest podawany w innych celach niż przed zabiegami.
Niektórzy dają Augmentin, niektórzy cefalosporyny II lub III generacji. W sumie aż tak wielkiego znaczenia to nie ma. Standardowe antybiotyki w profilaktyce mają szerokie spektrum działania i dobrze spełniają swoją rolę.

No i leżymy, czekamy sobie. Trochę niewygodnie, bo oparcia nie można podnieść zbyt wysoko w tym modelu łóżek, na którym kazano mi leżeć. Taki los.

czwartek, 22 września 2011

Sala numer 3


Zgłosiłem się wreszcie do dyżurki pielęgniarek na Urologii. Była około 8.15. Tutaj okazało się, że pielęgniarka musi zebrać ze mną kolejny wywiad. Pytania się częściowo powtarzały, ale było ich dużo więcej. Szczerze powiedziawszy mało już z tego pamiętam.

Pytania o nałogi, o przyjmowane leki, w szczególności antybiotyki w ostatnim czasie, o uczulenia na leki. Pytanie o to, czy nie mam innych chorób towarzyszących. Po nim nastąpiło standardowe czy ma pan cukrzycę, nadciśnienie itp. Niby negatywna odpowiedź na wcześniejsze pytanie to wyklucza, ale dla pewności zawsze doprecyzowuje się.

Wreszcie dostałem koszulkę, w którą polecono mi się przebrać i zaprowadzono mnie te 3 metry do mojej sali. I tutaj pełne zaskoczenie. Jednoosobowa, bardzo wysoki standard – osobno łazienka z kabiną prysznicową, osobno toaleta z kolejną umywalką. Dużo miejsca, stolik, trzy krzesła, telewizor funkcjonujący w programie telewizji szpitalnej (2 zł za godzinę). Wszystko ładne, nowe.

Byłem naprawdę pod wrażeniem tej sali. I trochę mi się teraz śmiać chce jak czytam opisy innych na forum o stulejce, którzy zdecydowali się na zabieg w prywatnej klasyce np. "Dostałem miejsce w ładnej, czteroosobowej sali i tu uwaga! Z podwyższonym standardem. Bo poszedłem prywatnie". Ciekawe na czym ten standar miałby polegać? Obrazy na ścianach?




Zaczęło sie czekanie. Po dwóch godzinach uświadomiłem sobie, że zrobiłem głupotę zostawiając rzeczy w depozycie. Chciałem wrócić do domu tego samego dnia jeśli będzie taka możliwość. A bez ubrań będzie to niemożliwe. Miałem co prawda ładną, jednoosobowa salę, ale ja szpitali w roli pacjenta bardzo nie lubię.

Skoczyłem więc na dół do depozytu, wrzuciłem odebraną torbę pod swoje szpitalne łóżko i wtedy w drzwiach stanął lekarz. Zapytał się jeszcze raz czy nie mam jakichś problemów z krzepnięciem krwi i powiedział, że za jakieś pół godziny startujemy. A teraz mam dostać Dormicum.

środa, 21 września 2011

Izba przyjęć

Mając podpis doktora Cerskiego na skierowaniu mogłem wreszcie zgłosić się do rejestratorki. Szczerze mówiąc bardzo fajnej, sympatycznej, młodej brunetki
.
SOR w łódzkim WAMie ma ciekawą strukturę wywoławczą – pokazuje się skierowanie, rejestratorka zostawia je sobie i daje do wypełnienia wywiad epidemiologiczny itp. Udajemy się do poczekalni i usiłujemy pożyczyć od kogoś długopis, jeśli swojego nie posiadamy. Odpowiadamy na pytania o dotychczasowych hospitalizacjach, szczepieniu przeciw WZW, przyjmowanych lekach, iniekcjach, transfuzjach krwi. Wszędzie zaznaczałem 'nigdy', 'nie', a przy szczepieniu na WZW wymagane 3 dawki, które przeszedłem w gimnazjum i liceum.

Potem słyszymy przez głośnik wypowiadane swoje nazwisko i tam dokonujemy reszty formalności. Jeśli pożyczanie długopisu trwało zbyt długo dokończyć wypełnianie możemy przy okienku. Do dopełnienia formalności potrzebny jest dowód i ubezpieczenie. Czekamy cierpliwie na założenie swojej historii choroby i mając ją w ręku idziemy do przebieralni. Niezbyt mili sanitariusze, ale kto by na nich zwracał uwagę. W przebieralni założyłem piżamę, szlafrok i klapki. A torbę z odzieżą wierzchnią zostawiłem w depozycie. Jak się później okazało to był błąd, bo depozyt czynny jest tylko do 15-stej. Nie pozostawało nic innego jak zgłosić się do dyżurki pielęgniarek na Urologii.



wtorek, 20 września 2011

Potwierdzenie przyjęcia

Do szpitala miałem zgłosić się na 8.00 rano. Dzień zaczął się więc dla mnie bardzo wcześnie. O 5.00. Musiałem mieć czas na pokonanie tych 100 kilometrów dzielących mnie od szpitala. Nie tylko jednym środkiem transportu z resztą.

Zgłosiłem się do izby przyjęć około 7.40. Kolejki na szczęście nie było. To był czwartek, nie poniedziałek. Rejestratorka poleciła najpierw udać się do lekarza dyżurnego na oddziale urologii. W celu potwierdzenia przyjęcia. Wkroczyłem więc na 3 piętro i znalazłem doktora Wojciecha Cerskiego, który tego dnia miał pieczę nad całym oddziałem. Doktor zobaczył skierowanie i kazał mi chwilę zaczekać. Po paru minutach wyszedł i zaprosił mnie do zabiegowego na krótkie badanie.

Miałem zsunąć spodnie i bokserki, a doktor zajął się resztą. Najpierw szybko i dosyć boleśnie odprowadził mój napletek, tyle ile się dało, potem pociągał napletek przytrzymując żołądź i temu podobne. Skupiłem się na tym, żeby przezwyciężyć ból. Tylko żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał – uważam, że doktor zrobił dokładnie to co do niego należało – musiał przecież zrobić rekonesans tego co miał zoperować. Po oględzinach urolog zdjął rękawiczki i powiedział, że operacja będzie konieczna. Podbił mi skierowanie i kazał zgłosić się do dyżurki pielęgniarek po załatwieniu spraw w rejestracji.



Spytałem jeszcze, czy będzie potrzebne badanie moczu. Nie oddawałem bowiem moczu tego dnia, wiedząc że do badań najlepsza jest próbka poranna. Ze środkowego strumienia, po umyciu ujścia cewki moczowej, tak nawiasem mówiąc. Doktor powiedział, że przy stulejce badania moczu są niepotrzebne. Pewnie miał rację, ale po co przy zapisach nalegano abym zrobił te badania?

Przed pójściem do izby przyjęć zahaczyłem jeszcze o toaletę i ulżyłem swoim potrzebom fizjologicznym. Ostatni raz z moją stulejką.

poniedziałek, 19 września 2011

Przed zgłoszeniem do szpitala

Do szpitala warto zabrać ze sobą parę rzeczy. Piżamę, szlafrok, klapki – musimy się przecież w coś przebrać. Gazetę, książkę – zawsze może się przydać.W przypadku operacji stulejki czekanie może być dosyć długie. Jeśli pójdzie sprawnie to po zabiegu zazwyczaj zostaniemy na kilka godzin w sali na obserwację, a z tym czasem naprawdę nie będzie co zrobić.

W naszym przypadku najlepiej wyposażyć się również w parę czystych slipek, tak żeby świeżo zoperowany penis doświadczył jak najmniej turbulencji w czasie powrotu do domu. Bokserki odpadają.

Poza tym trzeba wziąć ze sobą w miarę dobry humor. Co może być trudne.

Wymagane jest ogolenie się - 'na dole, jak mówią pielęgniarki. Lepiej nie żałować włosków. I tak odrosną. A ich brak ułatwi nam znacząco zmianę opatrunków i higienę tego miejsca.
Czytałem, że nie wszystkie placówki wymagają golenia, ale naprawdę lepiej to zrobić już w domu bez zbędnego zastanawiania się. Na spokojnie, dokładnie. Jeśli o tym zapomnimy pielęgniarki przyniosą jedną jednorazową maszynkę i trzeba będzie ogolić się w szpitalnej łazience. Ostatecznie, jeżeli włosów będzie za dużo siostry same delikwenta ogolą.

Jak pisałem wcześniej na moim potwierdzeniu terminu skierowania do szpitala były podane wymagane badania. Zastanawiałem się czy je zrobić. W moim lokalnym szpitalu cena morfologii to jakieś 8 złotych, koagulogramu 8,5, badania moczu 7, posiewu koło 10. Więc niezbyt drogo.
Ale na 10 dni przed. Pomyślałem sobie – po co mi to? 10 dni to dużo czasu. Zaburzeń krzepnięcia nie mam, a reszta naprawdę jest bez sensu w tak odległym od operacji terminie. Jak będę miał jakąś infekcję to przez 10 dni wyleczę. A jak złapie przed przyjściem do szpitala to badania przecież nic nie wykażą.


Badań ostatecznie nie zrobiłem. Okazało się, że były zupełnie niepotrzebne. Nikt nawet nie zająknął się o ich wyniki, w szpitalu też ich nie przeprowadzono.

niedziela, 18 września 2011

Ustalenie terminu

12 luty. Wszedłem wreszcie do sekretariatu, w którym odbywały się zapisy na planowe zabiegi i operacje. Skład personalny: sekretarka i otyły lekarz. Pokazuje skierowanie – oboje byli pod wrażeniem ładnego charakteru pisma mojego urologa. Potem zwalili mnie z nóg. 8 września. Operacje stulejki wykonywane są dwie w miesiącu. Z polecenia profesora.
Lekarz doradza mi spróbowanie w innym miejscu. Po co tyle czekać. Pyta się, czy studiuję i po uzyskaniu odpowiedzi, że jestem na lekarskim zachęca mnie gorąco do pójścia do profesora – szefa kliniki urologii, który ten limit ustalił. W razie co, daje mi też adres prywatnej kliniki, która ma podpisaną umowę z NFZ.

Mówię, ze pokombinuję jeszcze jak to przyspieszyć. Jednocześnie dopilnowuję wpisania mnie na tego 8 września. Zawsze to jakiś konkret. Jeśli uda ustalić się szybszy termin w innym ośrodku to po prostu zadzwonię do sekretariatu WAM i zwolnię termin.
Do mojego skierowania sekretarka przypina małą kartkę z terminem operacji i informacją, jakie leki należy odstawić na 10 dni przed i jakie badania wykonać. Wymieniona jest morfologia, badanie krzepnięcia, badanie ogólne i posiew moczu. Lekarz mówi, żeby nie zapomnieć zrobić tych badań.

Po wyjściu z sekretariatu pukam do gabinetu profesora – zamknięte. Po paru minutach daję za wygraną. Trzeba sprawę przemyśleć Początek września, o ile nie będę miał żadnych poprawek jest terminem idealnym. A ja poprawek nie miewam. Będę musiał czekać 7 miesięcy ale przez ten czas może do operacji dorosnę.
Medycyna to jednak ciężkie studia, nie można pozwolić sobie na dłuższą absencję. Z powodu napiętego grafiku klinik mogłoby to się wiązać nawet z koniecznością powtarzania roku. Na IV roku są bowiem zajęcia zblokowane i gdybym w szpitalu spędził więcej czasu musiałbym odrabiać cały blok lub nawet kilka. A jedyny wolny czas w planie mam pod koniec maja. W terminie ostrej nauki do co najmniej 3 egzaminów. Grupy są poza tym przeludnione i trudno zaplanować odrabianie ćwiczeń.

Dlatego wrzesień zaczyna mi się coraz bardziej podobać. W lipcu i sierpniu w szpitalach są studenci. Z własnego doświadczenia wiem, że lepiej unikać takich 'atrakcyji'. Poza tym mam mieć operację w szpitalu akademickim – tam studentów nie ma tylko we wrześniu. No, jakiś trafić się może, ale nie można mieć wszystkiego. Położyłem się spać z myślą, że niech tak będzie. Czekałem tyle, mogę poczekać jeszcze pół roku jeśli mam dzięki temu zapewnić sobie komfort pobytu w szpitalu i rekonwalescencji.


8 września zatem.

sobota, 17 września 2011

Wybór szpitala

Urolog wypisał mi skierowanie do szpitala. .. w Łodzi. Tu bowiem dzieje się akcja mej opowieści, jeśli wcześniej nie wspominałem. Lekarz poinformował mnie przy tym, że mogę mieć operację w jednej z 4 łódzkich placówek, wyposażonej w oddział urologiczny. Najlepiej podzwonić po wszystkich, dowiedzieć się gdzie trzeba będzie czekać najkrócej. Sam nie chciał polecić mi żadnego konkretnego szpitala, twierdząc, że ten zabieg wszędzie wykonywany jest dobrze. I nie ma co wybrzydzać.
W grę wchodził Kopernik, Pirogow, MSWiA i WAM. Ze szpitala Kopernika nie mam zbyt dobrych wspomnień. Pełen studentów, z drugiej strony znany mi z odwiedzin członków mojej rodziny po poważnych operacjach. Na klinikach z chirurgii, onkologii też nie powalił mnie na kolana. W Pirgowoie nigdy dotychczas nie byłem, MSWiA w mojej opinii był szpitalem nieco dziwnym.

Na pierwszy ogień poszedł więc WAM, czyli centralny Szpital Weteranów. Jakby nie było nazwa brzmi zachęcająco. Być może o tym nie wiecie, ale to właśnie w Łodzi przez wiele lat funkcjonowała jedyna w Polsce Wojskowa Akademia Medyczna, której wielu absolwentów po dziś dzień pracuje w WAMie i ma bardzo wysoką renomę. Bardzo miło wspominałem tą placówkę z zajęć z torakochirurgii, kółka ortopedycznego i dyżuru na SORze. Poza tym szpital położony na Żeromskiego 113 ma w sobie to coś.

Sprawdziłem, że zapisy na zabiegi urologiczne odbywają się w konkretny dzień, między 13.00 a 14.00. Pojawiłem się w ustalonym terminie. Przyszedłem nieco wcześniej, bo załatwiałem tego dnia sprawę w okolicy. Miałem więc okazję, żeby poobserwoać sobie oddział.

Urolodzy WAMu
Nowak, Jabłonowski, Cerski i Boniecki
Klinika bardzo ładnie urządzona. Ściany pomalowane na seledynowo, możemy na nich zobaczyć wystawę naprawdę niezwykłych zdjęć w dużym formacie z włoskiej Wenecji. Na oddziale jest tylko 5 sal chorych. Pozostałe pomieszczenia to pokój lekarski, pokój adiunktów, drugi pokój adiunktów, sekretariat, gabinet profesora, sala zabiegowa z USG, sala endoskopowa, dyżurka pielęgniarek, sala wybudzeń, sala przygotowawcza i chyba to wszystko. Sale numer 2 i 3 są na wprost dyżurki pielęgniarek, 1 i 4 bardzo blisko. Zajmują najwyżej 20 procent całego oddziału. I bardzo miłe pielęgniarki. Wszystko mi się podobało, więc byłem dobrej myśli co do zapisu na zabieg i finalnego uporania się z tym kłopotliwym i wstydliwym problemem, jakim jest stulejka.

piątek, 16 września 2011

Internista i urolog

Była połowa grudnia. Przyszedłem do lekarza ogólnego. Miałem z tym problem - system przyjmowania pacjentów przez internistów w mojej przychodni pernamentnie kolidował z zajęciami na studiach. Ale w końcu znalazłem wolny czas i do lekarza się dostałem. Powiedziałem, że potrzebuję skierowanie do urologa. Pani doktor zapytała o objawy: czy mam krwawienie z ceki moczowej, jakieś wykwity. Odpowiedziałem, ze chodzi o stulejkę. Wypisała mi skierowanie bez badania. Łatwo i przyjemnie. Pierwszy etap zakończony.

Urolog mojej poradni nie przyjmował do końca roku. Jako, że zbliżały się święta odłożyłem wizytę na styczeń. Miałem zrobić sobie morfologię i badanie moczu w związku z możliwą utratą białka. Badania zleciła internistka w czasie mojej wizyty po skierowanie do urologa w związku z tzw. worami pod oczami. Nie wynikającymi ze zmęczenia, picia alkoholu, braku snu etc. Ale to inna historia. Badania zrobiłem, oddałem wyniki lekarce. Po Nowym Roku wreszcie spotkałem się z urologiem. Z tego co pamiętam przyjmował we wtorki. Kilka osób w kolejce - wcale nie sami starsi panowie. Odczekałem swoje i przekroczyłem progi gabinetu. Urolog spytał się co mnie sprowadza i zapytał czy stulejkę mam od urodzenia czy to sprawa zapalna. Jakby to miało duże znaczenie.
Następnie badanie. Kazał mi zdjąć spodnie i odwieść napletek samodzielnie. Zrobiłem to na tyle ile się dało, spytał mnie czy dalej się nie da, sam ledwo co dotknął i wypisał skierowanie do szpitala. Powiedział, że obrzezanie całkowite będzie potrzebne 'bo tak się robi'. Nie spodobało mi się, ale
nie wdawałem się w większe dyskusje bo wiedziałem, że wszystko i tak trzeba będzie ustalić z lekarzem, który będzie mnie operował. A rola urologa z przychodni dobiegła już końca. Chociaż, przypomniało mi się jeszcze coś. Zapytałem się jeszcze o skórę na moim penisie. Miałem kilka grudek barwy cielistej. (Grudka to wypukły wykwit na powierzchni skóry, jednolitej konsystencji, bez treści ropnej). Ale lekarz stwierdził, że to normalny wygląd skóry penisa.
Skierowanie miałem już więc w ręku. Ale zaczęła się sesja i sprawę po raz kolejny w życiu nieco odłożyłem.

czwartek, 15 września 2011

Decyzja

Z problemem stulejki borykałem się od dzieciństwa. Na wczesnych etapach moje młodości lekarze twierdzili, że trzeba naciągać napletek. Miałem jakieś maści do smarowania, miałem też ćwiczyć codziennie ściąganie napletka. Byłem mały, coś koło zerówki albo początku podstawówki.
Sam zbyt nie kwapiłem się do rozmawiania o tym z rodzicami. Z punktu widzenia dziecka wszystko było w porządku. A jak mi penisa badali, kazali naciągać napletek to wtedy dopiero bolało. Jakiś czas stosowałem się do zaleceń lekarskich ale później razem z mamą ustaliliśmy, że to chyba nie potrzebne. Może gdyby mój ojciec w to sie zaangażował byłoby łatwiej. Ale mogłem liczyć tylko na mamę, a mama nie chciała abym cierpiał. Powszechnie wiadomo też że dzieci do 3 roku mają stulejkę fozjologiczną, więc penie myślała, że to przejdzie

Poza tym mało chorowałem i wizyty u lekarzy były rzadkością. Jakieś bilanse zdrowia, świnka, cięższe przeziębienie, ospa wietrzna i tylko tyle. Z lekarzami miałem kontakt mały, ze szpitalami żaden. W miarę dorastania problemy te przechodziły w sferę mojej intymności. Moja stulejka nie przeszkadzała mi w oddawaniu moczu, w niczym. Nigdy nie bolało, nie było uczucia dyskomfortu. Żadnych zapaleń, infekcji dróg moczowych. Zaniedbałem więc sprawę. Rodzice też. Później byłem już zbyt 'duży' żeby tym się interesowali.

A ja sam byłem zbyt mało dojrzały, na samodzielne uporanie się z problemem. Po drodze wybrałem się na studia medyczne. Najpierw poznawałem anatomię, potem biochemię,fizjologię a od III roku zaczęły się przedmioty kliniczne.
Decyzję o zmierzeniu się z moją stulejką podjąłem dopiero w wieku 22 lat, będąc na IV roku wydziału lekarskiego. Lepiej późno niż później. Do operacji stulejki trzeba po prostu dorosnąć. Prawda była taka: ani w 'zwisie' ani w czasie erekcji nie potrafiłem ściągnąć napletka. Nie potrafiłem nawet odsłonić całej żołędzi. Nigdy jej nie widziałem w całej okazałości. W tych trzech zdaniach powtórzyłem konstrukcję wypowiedzi, aby wam to uzmysłowić. Czytając bowiem opisy innych 'stulejkowiczów' odnoszę rażenie, ze u większości wyglądało to inaczej.
Zastanawiałem się, co lekarze zrobili by, gdyby zaistniała konieczność założenia mi cewnika. Widząc na studiach jak to się robi zacząłem obawiać się, że w takim przypadku czekałoby mnie mini obrzezanie przed założeniem Foleya. To był decydujący czynnik sprawczy.
Znając polska służbę zdrowia i podejmując decyzję o nie dopłacaniu 'do intersu' wiedziałem, że to zajmie sporo czasu. A jednocześnie mając już skierowanie do szpitala nie będzie wypadało się rozmyślić.

Najpierw więc trzeba było pójść do internisty aby uzyskać skierowanie do urologa..

środa, 14 września 2011

Introduction

Witam wszystkich serdecznie. Jestem studentem medycyny, który niedawno uporał się ze stulejką. Chciałem przedstawić opis moich zmagań wszystkim dotkniętym tą przypadłością, poszukującym o niej informacji i doświadczeń innych. Poszczególne wpisy to historia układająca się w całość. Opisałem wszystko dokładnie, tak jak u mnie wyglądało. Bez ukrywania szczegółów, bez, a przynajmniej tak mi się wydaje, typowego dla facetów bagatelizowania tego co przeszli i mają już za sobą.


Blog w żadnym wypadku nie ma mieć wymiaru poradnika. Wręcz przeciwnie – informatora. Szczególnie przydatnego osobom, któe lubią wczuć się w sytuację, poznać mechanizmy podawanych leków. Chociaż akurat tutaj panuje duża dowolność wśród lekarzy leczących stulejkę.
Opisy leków i ich działania zgodne są z moją wiedza medyczną, podręcznikami do Farmakologii, Pharmindexami, dołączonymi ulotkami etc.

Życzę miłej lektury


przykładowy penis ze stulejką