piątek, 7 października 2011

Wątpliwości

Ósmy dzień. Czyli czwartek.

Dokładnie tydzień temu miałem operację. Dzisiaj widać jej efekty. Mimo tego, że lekarze zabronili mi jeszcze ćwiczyć napletek i nie wykonałem ściągnięcia go do końca widzę sporą różnicę.

Odsłania się 'dwa razy więcej' żołędzia niż kiedykolwiek, i to przy lekkim tylko zsunięciu napletka. A odkrywanie dalej też w miarę łatwo idzie. Wszędzie tyle szwów, na żołędzi nawet, w jej wcześniej nie widocznym fragmencie. Miejsce w którym było dużo szwów blisko siebie (okolice wędzidełka) tak jakby skleiło się ze sobą. Samowchłanialne szwy posklejały się w tym miejscu w jedną masę, która pewnie niedługo się wchłonie.

Ciekawe to wszystko. Zarazem ta niepewność, czy wszystko będzie dobrze.
Chyba jednak będę musiał wybrać się na kolejną kontrolę do urologa przed początkiem października. Żeby się upewnić. Na razie jestem przekonany, że napletek bez problemu dałby się zsunąć do końca. Ale zastanawiam się, jak to wszystko powinno wyglądać
----
No i przestraszyłem się. Nie jest chyba w porządku. Dzisiaj przy oddawaniu moczu większość poleciała normalnym strumieniem pod kątem ale część po prostu ciekła pionowo przez cały czas.
Nie wiem, czy jakiś szew nie puścił i cieknie mi z części żołędzia, która jest rozcięta. Drugie oddawanie moczu - tym razem bez przecieków.

Może się zasklepi. Nie mam ochoty jechać i prosić się o konsultację urologiczną. A tym bardziej nie chce mieć zakładanych kolejnych szwów. Może jeśli przez najbliższe kilka dni nie będę czekał na pełne wypełnienie pęcherza i oddawał megastrumienia moczu obszar pękniętego szwa się zasklepi.

Miejmy nadzieję. Wszystko do tej pory szło tak dobrze.
Piąte dzisiaj oddawanie moczu też w porządku. Ulżyło mi.

Jednak operacja prawie 100 kilometrów od miejsca zamieszkania i najbliższy dostępny, dobry, państwowy urolog też w takiej odległości to ciężka sprawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz