piątek, 30 grudnia 2011

Rozważania na koniec roku 2011

Niedługo powitamy nowy rok. Skłoniło mnie to już teraz do kilku przemyśleń i podsumowań.

W roku 2012 zapewne o moich wcześniejszych problemach ze stulejką będę mało co pamiętał. Zostanie co prawda blog, który ma dziennie około 100 wyświetleń, czasem może zajrzę na forum stulejka.com aby odpowiedzieć na posty tych którzy ze stulejką jeszcze się nie uporali lub są świeżo po zabiegu i mają wątpliwości co do jego skuteczności i możliwych powikłań. Ale będzie to czysta przyjemność. Mój urologiczny problem zniknął, odszedł w niepamięć i teraz pozostaje tylko cieszyć się życiem. Może się powtarzam, ale pragnę zachęcić wszystkich niezdecydowanych do podjęcia męskiej decyzji i uporania się ze stulejką. Im wcześniej tym lepiej - truizm, zdaje sobie sprawę. Ale tak wygląda właśnie prawda.

Często mężczyzna decyduje się na zabieg dopiero gdy w jego życiu pojawia się kobieta. I nie w momencie, gdy poznaje fajną dziewczynę i zaczyna się z nią spotykać - zwykle dzieje się to w momencie, w którym dochodzą do punktu w którym coraz śmielsze pieszczoty skłaniają do "pójścia na całość' lub gdy kilka pierwszych stosunków z powodu stulejki było nieudanych.

Do poruszenia tego tematu zainspirował mnie niedawno widziany Demotywator:



Mogę się założyć, że jego autor nigdy nie pomyślał, że można go powiązać z problemem, o którym ja teraz piszę. Ale to świadczy tylko o tym, że poruszana kwestia jest jeszcze bardziej uniwersalna, autentyczna i można przyjrzeć się jej pod wieloma względami.
Jest całkiem sporo mężczyzn, którzy boją się pójść na operację stulejki i opisują swoją sytuację na wspomnianym forum - strach przed lekarzem, przed rozebraniem się (a co jeśli lekarz to baba), strach przed bólem, uszczerbkiem na męskiej dumie.

No ludzie - przecież kobiety skaczą po fotelach ginekologicznych co jakiś czas, rodzą dzieci, czasem muszą przyjść do lekarza po pomoc w zwalczaniu infekcji dolnych dróg moczowych. I po prostu to robią. Mężczyźni mają z tym taki problem. Ze mną było z resztą podobnie - do decyzji musiałem długo dojrzewać. A kobiety, jak ta z obrazka dumnie prą naprzód, z piersią do przodu...

Oczywiście przesadzam, ale coś w tym jest. Często macho okazuje się prowadzonym na krótkiej smyczy barankiem. A może po prostu na to pozwala bo bardzo kocha swoja kobietę? Czy być może wszystko już mu obojętnieje?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz